Litzmannstadt Getto, Łódzkie Getto

Szpital nr 2
ul. Drewnowska 75 (Holzstrasse)


Jeden z siedmiu szpitali, który znajdował się na terenie getta w pierwszym okresie istnienia. Przed wojną mieścił się tam szpital fabryczny zakładów Poznańskiego. Budynek znajdował się tuż przy granicy getta, niedaleko wciąż działającej potężnej fabryki założonej przez żydowskiego fabrykanta, ale będącej w aryjskiej części Łodzi.

Od początku szpital przy Drewnowskiej miał oddział chorób zakaźnych. W 1942 roku, podczas tzw. szpery, chorych wywieziono do Chełmna nad Nerem. Przez kilka dni w tym budynku znajdował się jeden z punktów zbornych, gdzie przywożono następne grupy ludzi przeznaczonych do wywózki. Dopiero stąd wywożono ich na stację Radegast na Marysinie. Jeszcze w 1942 roku w dawnym szpitalu umieszczono siedzibę resortu dziewiarskiego. W tych samych budynkach funkcjonowała również wielka pralnia.

W sąsiadującym ze szpitalem budynku przy Drewnowskiej 77 - w przedwojennej fabryce Kaszuba - działały w getcie trzy duże zakłady włókiennicze: tkalnia, dziewiarnia i farbiarnia, gdzie pracowało około 1200 osób. Fabryka produkowała zarówno dla wojska, jak i dla prywatnych odbiorców. Wśród produktów wychodzących stamtąd były swetry, głównie męskie, oraz nauszniki, których produkowano tam ponoć miliony.

Pracowałem wówczas w szpitalu dla zakaźnie chorych. Szpital mieścił się, rzecz jasna, w getcie. Przy ulicy Drewnowskiej. [...] Był on tak dziwnie usytuowany, że tuż przy frontowej bramie rozciągały się druty stanowiące granicę getta i stał tu zawsze uzbrojony żandarm niemiecki. Żandarmowi zaś zawsze mogła przyjść ochota, by dla wprawy strzelić sobie w Żyda.
Arnold Mostowicz, Żółta gwiazda i czerwony krzyż, s. 17.

Do resortów pracy, które w ostatnim czasie nie dostają zleceń i skazane są na wegetację, należy również zakrojona na szeroką skalę pralnia przy ul. Drewnowskiej 75, która od kilku miesięcy jest prawie że bezczynna. W pierwszym czasie powstania resort otrzymywał ogromne wprost zlecenia wojskowe, które wykonane zostały z wielką starannością za niską opłatą, ku zupełnemu zadowoleniu zleceniodawców. Trudno sobie przeto wyobrazić, dlaczego zlecenia naraz ustały i czemu tak ważny resort pracy naraz skazany zostaje na likwidację.
Kronika getta łódzkiego, 12 listopada 1942, t. 2, s. 366.

Na klatce schodowej tego zakładu wita nas napisana grubymi literami po niemiecku i w jidisz maksyma Przełożonego Żydów; "Naszą jedyną drogą jest praca". Gdzie widzieliśmy już tę sławną propagandę, to wbijanie ludziom do głowy różnych sloganów? Czy nie jest tu mały Żlin, skromna kopia tej jedynej w swoim rodzaju fabryki na świecie? Czy trochę nie czuje się tu ducha tych maszynowych ludzi i ludzkich maszyn? Oczywiście nie jest tu tak czysto i sprzęt nie jest nowy, a i pracujący tu ludzie nie są tacy jak ci u Thomasa Bata. Atmosfera jest ponura. Człowiek porusza się tu niewymownie wolno, jego twarz po zakończeniu zmiany nie jest ożywiona duchem pracy i radością stadionu piłkarskiego. Na podwórkach i schodach spotyka się raczej postacie ze świata, jakiego do tej pory nie znano. Ale my znamy je od dawna, te ludzkie cienie getta.
Oskar Singer, Przemierzając szybkim krokiem getto, s. 64

statystyka