Litzmannstadt Getto, Łódzkie Getto

Mosty getta


Zgierska - Masarska (nie istnieje) - Podrzeczna (Hohensteinerstrasse - Storchengasse - Am-Bach)

Od początku z getta wyłączone zostały ulice Zgierska i Limanowskiego. Były to ważne arterie komunikacyjne, które należały do aryjskiej części Litzmannstadt. Jeździły nimi tramwaje i samochody, przejeżdżali rowerzyści. Dlatego getto - przecięte tymi ulicami - zostało rozdzielone na trzy części. Najpierw w określonych godzinach otwierane były specjalne bramy, którymi mieszkańcy mogli przechodzić z jednej części do drugiej. Bramy były trzy, dwie przy ul. Zgierskiej: przy przecięciu Drewnowskiej obok Starego Rynku oraz Dolnej-Lotniczej, a trzecia przy Limanowskiego, między Rybną a Ciesielską. Ponieważ było to bardzo uciążliwe, już latem 1940 roku wybudowano dodatkowo trzy drewniane mosty, które łączyły części getta i pozwalały ludziom przechodzić przez cały czas nad ulicami.

Jeden z mostów znajdował się nad ul. Zgierską przy Lutomierskiej, tuż obok kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, drugi nieco bardziej na południe - przy ul. Podrzecznej, trzeci - nad ul. Limanowskiego przy Masarskiej (w miejscu, gdzie dziś jest ul. Zachodnia).

Ulice Zgierska i Limanowskiego były fragmentem innego świata, do którego ludzie z zamkniętej dzielnicy nie mieli dostępu. Wejście na most stanowiło okazję do spojrzenia na świat poza gettem. Było to również miejsce wielu samobójstw.

Mosty z łódzkiego getta, zwłaszcza ten przy kościele Wniebowzięcia NMP, pozostały na wielu archiwalnych fotografiach, rysunkach i obrazach. To jeden z najlepiej rozpoznawalnych symboli tamtych tragicznych wydarzeń. Stały się symbolem łódzkiego getta.

Przejście przez ów most stanowiło niemały wysiłek, dla jednych fizyczny, dla drugich psychiczny. Ludziom starszym, schorowanym, osłabionym - strome stopnie mostu sprawiały, szczególnie zimą, dużą trudność. Stojąc zaś na moście i patrząc w kierunku południowym, miało się perspektywę na część Zgierskiej, Nowomiejskiej i Piotrkowskiej, które prostą linią przecinały miasto. W perspektywie tej jedni starali się odszukać elementy życia wielkomiejskiego, niczym ślady życia w kosmosie, a inni z nostalgią w rysujących się z dala konturach śródmieścia odnajdywali zaprzeszłą normalność, normalność często szarą, pustą, nijaką, w której żyli rzadko kiedy szczęśliwi, nie przewidując, jak różne oblicze może mieć szczęście. Potem schodziło się w dół i po prawej stronie miało się kościół Najświętszej Marii Panny, której patronkę Niemcy wysiedlili jak zwykłą Żydówkę ze Wschodniej.
Arnold Mostowicz, Żółta gwiazda i czerwony krzyż, s. 24.

Wydarzył się dziś fatalny wypadek. Na ulicy Limanowskiego, której jezdnia jest wyłączona z getta, dziesięcioletni chłopiec w zabawie cisnął kamieniem poprzez druty na drugi trotuar i trafił w przejeżdżający tramwaj, w którym wybił szybę. Natychmiast zabroniono Żydom chodzić po zadrutowanych ulicach, chłopca zabrała na razie żydowska policja, a Rumkowski latał jak szalony. Oby nic z tego złego nie wynikało.
Dziennik Dawida Sierakowiaka, l czerwca 1941, s. 26.

Czasami zabierałam Rysię na spacer na ulicę Zgierską, wzdłuż ogrodzenia z drutu kolczastego i przez most, spinający dwie części getta. Gdy stałyśmy na moście, opowiadałam Rysi o placu Wolności znajdującym się przy wylocie ulicy Zgierskiej i o pomniku polskiego bohatera, który Niemcy wysadzili w powietrze. A tam, ciągnęłam, zaledwie trzy domy dalej, stał dom moich rodziców, w którym byłam tak szczęśliwa. Któregoś dnia, gdy stałyśmy na moście Rysia spytała, czy Żydzi przed wojną wyglądali inaczej niż teraz i czy kiedykolwiek przypominali ludzi wyznania niemojżeszowego. Kiedy nie zrozumiałam, o co jej chodzi, zaczęła się denerwować i zażądała, abym opisała, jak dokładnie wyglądają Polacy i Niemcy. Usłyszawszy, że właściwie nie ma żadnej różnicy między nie-Żydami a Żydami, zamyśliła się na chwilę i w końcu spytała: - Więc dlaczego oni odgradzają się od nas? Na to nie potrafiłam jej odpowiedzieć, gdyż sama sobie nieustannie zadawałam identyczne pytanie.
Sara Zyskind, Skradzione lata, s. 144.

Na skutek obfitych opadów śniegu, w getcie i poza jego obrębem doszło do zakłóceń w ruchu ulicznym. Zwłaszcza mosty na terenie getta były tak zatłoczone w związku z utrudnionym przechodzeniem, że można było tamtędy przepuszczać tylko po jednej osobie i w rezultacie wielu robotników i urzędników przybyła do pracy z godzinnym opóźnieniem. W mieście z uwagi na zaspy śnieżne trzeba było wstrzymać ruch tramwajowy; po raz pierwszy więc zdarzyło się, że Niemcy i Polacy musieli iść pieszo ulicą Zgierską i Limanowskiego. Obserwowało się niecodzienny widok - aryjczycy szli jezdnią, Żydzi zaś chodnikami.
Kronika getta łódzkiego, 3 grudnia 1942, t. 2, s. 417.

statystyka