W tym niewielkim budynku toczyło się kulturalne życie getta. Odbywały się w nim koncerty, spektakle teatralne, wystawy i wieczory poetyckie. Występowali wspaniali artyści ówczesnej Europy.
Przed wojną w budynku przy ul. Krawieckiej mieściło się kino, ale była tam ponoć również siedziba łódzkich endeków. Sala miała 400 miejsc, a także scenę, gdzie mogła występować zarówno orkiestra symfoniczna, jak i trupa teatralna. W czasie wojny budynek służył obu instytucjom.
Dom Kultury oficjalnie został powołany do życia 1 marca 1941 roku, choć już wcześniej odbywały się tam spektakle teatralne i koncerty. Ale od tej daty zaczęły się regularne występy. Zaproszenia otrzymywali pracownicy różnych resortów, głównie z administracji, a także dygnitarze getta. Chętnie słuchali zarówno koncertów muzyki poważnej, jak i lekkiego repertuaru rewiowego, głównie w języku żydowskim. Tylko w pierwszym roku wystawiono 85 razy widowiska rewiowe. W skład zespołu wchodzili wybitni przedwojenni artyści, m.in. Mosze Puławer związany z teatrem Ararat, tancerka Halina Krukowska, orkiestrą dyrygował Dawid Bajgelman, świetny kompozytor, dekoracje przygotowywał Pinchas Schwarz. Dyskutowano o sztuce, recytowano wiersze, pokazywano obrazy. Koncerty dawali wspaniali muzycy, m.in. skrzypaczka Bronisława Rotsztatówna, związana zarówno przed wojną, jak i po wojnie z łódzką filharmonią.
Jak donosi „Kronika łódzkiego getta”: tylko w pierwszym roku imprezom w Domu Kultury przysłuchiwało się ok. 70 tys. widzów. W 1941 roku odbywały się również specjalne imprezy dla dzieci: jedna zorganizowana została przez Wydział Szkolny w święto Purim, druga przez zarząd Marysina pt. "Święto lata". Były tam również uroczystości szkolne. Świadectwa odbierali maturzyści, którzy ukończyli szkołę średnią w getcie.
Po przybyciu do getta transportów z Europy Zachodniej koncerty przy Krawieckiej stały się prawdziwym świętem dla miłośników sztuki.
Występowali tam wirtuozi światowej muzyki. W śród przybyłych do getta był m.in. Dawid Birkenfeld, pianista z Wiednia czy Rudolf Bandler, śpiewak operowy z Pragi. Wieczory koncertowe i teatralne były też okazją do wygłaszania przemówień Przełożonego Starszeństwa Żydów Chaima Rumkowskiego. Od jesieni 1942 roku, gdy łódzkie getto przekształcono w obóz pracy, Dom Kultury rzadziej był miejscem wydarzeń artystycznych. Życie kulturalne przeniosło się do resortów pracy.
Latem 1943 roku budynek został przekształcony w resort kołder i koców. Czasami Chaim Mordechaj Rumkowski udzielał tam ślubów. Czasami jeszcze słuchano muzyki.
Po wojnie budynek był różnie wykorzystywany, przez wiele lat było tam kino Halka, dziś mieści się w nim dom handlowy.
W myśl polecenia pana prezesa Dom Kultury przeprowadza rejestrację muzyków i malarzy, przybyłych ostatnio do getta. Do tej chwili zarejestrowano ok. 60 muzyków, śpiewaków i aktorów teatralnych oraz 10 artystów-malarzy. Spośród tych ostatnich warto wspomnieć o malarzu Gutmanie z Pragi, znanym portreciście. Gutman oryginalnością swego wyglądu, przypominającego żywcem postacie spotkane na Montparnasse, stał się już w getcie wielce popularny.
Kronika getta łódzkiego, 6 grudnia 1941, t. 1, 297.
Rok 1941 Dom Kultury zakończył setnym z kolei koncertem! Jubileuszowy ten koncert odbył sil! w ostatnim dniu roku. Poświęcony był recitalowi skrzypcowemu Bronisławy Rotsztatówny przy akompaniamencie mistrza Rydera. W programie: Bach, Głazunow i Mozart.
Kronika getta łódzkiego, Biuletyn za okres od 29 do 31 grudnia 1941, t. 1,345.
4 stycznia salę Domu Kultury wypełniła zgoła niecodzienna publiczność: 85 abiturientów liceów Przełożonego Starszeństwa Żydów, rodzice ich, przedstawiciele ciała nauczycielskiego, członkowie zarządu władz szkolnych. Pan prezes zajął miejsce za stołem prezydialnym umieszczonym na scenie, skromnie, lecz efektownie udekorowanej.
Kronika getta łódzkiego, Biuletyn za okres od 10 do 13 stycznia 1942, t. 1, s. 388.
Widownia, złożona w większości z młodzieży, a nawet dzieci, z otwartymi ustami śledzi akrobacje czwórki tancerzy. Palące troski dnia codziennego spychane są na bok. Tutaj nie czuć psychozy getta. Jest to dowód na niezniszczalne żydowskie trwanie, na siłę wewnętrznej wiary, ujawniającej się nawet w zwykłym rewiowym przedstawieniu.
Oskar Rozenfeld, Zeszyt 4, s. 4-6.
Przyszły czytelnik skłoni głowę w zwątpieniu wobec częstych relacji na temat imprez rozrywkowych i innych form życia społecznego i zacznie roztrząsać w swym sercu, że być może sytuacja mieszkańców getta nie była aż tak tragiczna, skoro życie społeczne było tak bogate i kipiące... Już teraz jest wielu takich w getcie, którzy odrzucają tę przyjemność, twierdząc, że takie spłycanie życia nie pasuje do okoliczności. Ale znajdowalibyśmy się w pozycji kogoś, kto tłumi najbardziej podstawowy instynkt życia u ludzi w kłopotach, gdybyśmy zasypali im jedyne źródło witalności i afirmacji życia. Móc znów siedzieć w sali teatralnej, daleko od beznadziejnej rzeczywistości, wyjść na korytarz w czasie przerwy, poplotkować, poflirtować, pokazać nowe ubranie, nową fryzurę - te rzeczy nie należą do luksusów, które trzeba odebrać ludziom żyjącym w centrum kulturalnym o pierwszorzędnym znaczeniu, jakim była Łódź przed wojną. Dlatego też kronikarz dziejów getta pragnie ze zrozumieniem ustosunkować się do tego zjawiska i powiedzieć przyszłemu czytelnikowi, że cierpienie w getcie nie było mniejsze przez to, że ktoś doświadczył w nim paru godzin radości.
Kronika getta łódzkiego, 9 czerwca 1943.